środa, 5 lutego 2014

teraz już wiem


Jak to przewidział mój ślubny, kiedy sprezentował mi pierwszą część "Dynastii Tudorów" zdawał sobie sprawę, że to dopiero początek.
Dziś znam już wszystkie i porównuję książkę z serialem. No cóż.... chociaż książki są na podstawie scenariusza to właśnie serial powinno się traktować jako uzupełnienie lektury.

Muszę przyznać, że czuję pewien niedosyt, znów książka urwała się jakby nie w tym momencie co trzeba.

Co ważne, książek jest mniej niż sezonów!! Szkoda, że autorka nie zdecydowała się przenieść na karty powieści również finalnego sezonu. Pozostaje mieć nadzieję, że może jednak to zrobi.

Na chwilę obecną mamy 4 sezony serialu:

oraz powieści na podstawie sezonów 1-3:

A właściwie dlaczego mój ślubny postanowił sprezentować mi je?
Otóż od dawna chciałam obejrzeć serial, uwielbiam historię i każdy sposób przekazywania jej. A wiadomo, że te mroczne, interesują najbardziej.

Tak więc "czaiłam się" na serial ale jakoś nigdy nie było okazji... a na książkę zawsze znajdę czas, więc...
Więc zniknęłam dla świata obecnego zaczytując się w życiu, miłościach i lękach króla Henryka. Niech nikogo nie zwiedzie wydawnictwo Harlequin, ponieważ typowego romansu jest niewiele... bohaterowie zazwyczaj po krótki wstępie przechodzą do rzeczy :p

Muszę powiedzieć, że opowieść jest mocno wciągająca. Król opętany rządzą posiadania syna nie cofnie się przed niczym. Współczuć można jego kobietom (bo nie tylko żony ale i kochanki nie miały lekko). Osobiście uważam, że do końca życia był on bardzo nieszczęśliwą osobą, jedną z wielu tragicznych postaci na kartach historii.

Seria i serial pokazują lęk przed utratą władzy, nawet po własnej śmierci. Choć mogłoby się wydawać, że Henryk, na swój dziwny i okrutny sposób, kochał większość swoich żon, to tylko jedna mogła czuć się bezpiecznie...ta, po której śmierci tak bardzo cierpiał.
Choć Katarzyna urodziła mu kilkoro dzieci-nie dała mu syna. Wedle króla oznaczało to bezpłodność.
Zakochał się w Annie. Ta straciła ciąże (chłopca)-została oskarżona o czary i zdradę.
Joanna dała mu wreszcie upragnionego dziedzica, lecz przypłaciła to własnym życiem.
Kolejna Anna....no cóż pozostała dziewicą...taka była jej uroda... Miała szczęście, Henryk unieważnił małżeństwo ale przeżyła.
Następna była młodziutka Katarzyna, która faktycznie lubiła towarzystwo innych mężczyzn...dosłownie straciła głowę przez sex.
Ostatnia, również Katarzyna (chyba Henryk miał słabość do tego imienia), choć też groziła jej śmierć to jednak przeżyła króla.


Czy człowiek, któremu nie ułożyło się w żadnym małżeństwie, toczony armią dorobkiewiczów może być szczęśliwy? Nawet władcy się to nie udało.

By przekonać się jakie rozterki targały Henrykiem zapraszam do lektury, gdzie namiętność miesza się ze zbrodnią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz