czwartek, 10 października 2013

mój Sienkiewicz

Wracam czasem pamięcią do czasu gdy miałam lat kilka. Beztroskie dzieciństwo, które dziś nie każdemu dziecku jest dane. To były czasy.

W tych beztroskich latach zawsze towarzyszyła mi jedna książka ''w pustyni i w puszczy''. Mając 5 lat znałam ją na pamięć, miała swoje ulubione fragmenty...oczywiście nie twierdzę, że sama czytałam to tomiszcze. Czytał mi mój chrzestny, wspaniały człowiek o anielskiej cierpliwości i szatańskim poczuciu humoru.

Kiedy wsłuchiwałam się w czytane słowa, czułam się jak bohaterka tej powieści. Płakałam kiedy Nel zachorowała, śmiałam gdy znalazła Kinga.

Filmy to już nie to samo (bo powstały dwa). Mimo starań ekipy, nie oddają treści w tak głęboko jak książka. Nikt kto tylko oglądał a nigdy nie przeczytał, nikt taki nie może powiedzieć, że zna przygody Stasia i Nel. Zachęcam do odłożenia pilota i sięgnięcia po wersję papierową-gwarantuję, że skóra na karku ścierpnie nie jeden raz.

Ta książka to część mojego dzieciństwa, część mnie.
Klasyka, która zawsze będzie miała swoje miejsce na mojej półce.
Tej zimy przeczytam ją córce po raz pierwszy...ale nie ostatni.

Tu nie trzeba wiele się rozpisywać, chyba każdy wie o co chodzi. Przypominam i polecam. Nie ma nic lepszego niż wyprawa przez pustynię gdy za oknem szaleje zima.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz